PO CHLEB...

Czwartek, 23 lutego 2012 · Komentarze(6)
W myśl tego co napisałem w poprzednim opisie postanowiłem dalej przyzwyczajać (czyt. katować) pośladki. Oj, nie jest dobrze... :(
W sumie wyskoczyłem po chleb. Do sklepu tylko 500 m ale nikt mi nie wmówi, że zawsze trzeba tą najkrótszą drogą docierać do celu :)
Dotleniony mogą iść spać, jutro nowy dzień...

Komentarze (6)

@Siwobrody jak tu nie ma chlebka, to jedziesz dalej i dalej i dalej.... wtedy jest skuteczna wymówka dlaczego 3h szukałeś chleba a na liczniku 60km :)))))

KrzysioMil 21:35 piątek, 24 lutego 2012

Te wyskoki do sklepu obok po chleb to ja znam.
Tylko trzeba uważać.
Bo jak sklep czynny do 20,00 i wyjedziesz o 1900 i stwierdzisz ze trzeba wykorzystać czas i pojedziesz najpierw na małą wycieczkę to w sklepie o 19 ,50 powiedzą " właśnie przed chwilą sprzedaliśmy ostatni chlebek" albo jak się zbyt daleko zapuścisz to o 20,05 zastaniesz zamknięte drzwi.
ja na wszelki wypadek zawsze jadę najpierw do sklepu i robię zakupy a dopiero po zakupach wybieram powrotną trasę nie koniecznie najkrótszą.

siwobrody 20:10 piątek, 24 lutego 2012

Wieczorne rowerowanie jest supcio!!! Ale kiedyś nie mogłem spać ... 0.00 nic... 1.00 nic.... 2.00 nic, więc siup na rower ok. 40km w 2h o 4.15 zasnąłem wstałem o 6.30 i jak "młody bóg" pognałem do pracy...

KrzysioMil 12:26 piątek, 24 lutego 2012

Co by nie mówić to po takim wieczornym rowerowaniu śpi się o wiele lepiej. :)

michuss 08:35 piątek, 24 lutego 2012

Tak zbieram się spać bo jakiś jestem "zużyty" i dojść do łóżka nie mogę :)

KrzysioMil 22:25 czwartek, 23 lutego 2012

Wcześnie chodzisz spać ;)

rowerzystka 21:17 czwartek, 23 lutego 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!